Tekst ten dedykuję Monice. Dziękuję za inspirację.
W ciele K. jest mały pokój. Może nawet schowek albo składzik. Coś w stylu komórki na nieużywane rzeczy. Panuje w nim mrok, przetykany smużkami żółtego światła z małego okienka jakie zazwyczaj bywają w piwnicach w starych nieremontowanych kamieniczkach. Okienko pokryte jest wieloletnią puchatą warstwą kurzu. W jego rogach zagnieździły się grube, kleiste pajęczyny, poprzetykane truchełkami owadów. Pajęczyny to sadyby różnorodnych stworzeń. Spośród sprzętów można wyróżnić: rozklekotane krzesła, wyżłobioną setkami ciał wersalkę, wypłowiałą i poszarzałą od kurzu i starości oraz stertę drewnianych podziurawionych kornikami wieszaków.
W ciele K. jest mały pokój. Może nawet schowek albo składzik. Coś w stylu komórki na nieużywane rzeczy. Panuje w nim mrok, przetykany smużkami żółtego światła z małego okienka jakie zazwyczaj bywają w piwnicach w starych nieremontowanych kamieniczkach. Okienko pokryte jest wieloletnią puchatą warstwą kurzu. W jego rogach zagnieździły się grube, kleiste pajęczyny, poprzetykane truchełkami owadów. Pajęczyny to sadyby różnorodnych stworzeń. Spośród sprzętów można wyróżnić: rozklekotane krzesła, wyżłobioną setkami ciał wersalkę, wypłowiałą i poszarzałą od kurzu i starości oraz stertę drewnianych podziurawionych kornikami wieszaków.
K. zeskładowała tam wszystkie, osoby które były dla niej
ważne. Nie myśli o nich. Ugruntowuje w sobie bezczucie i bezwspomnienie. Kiedyś
pojawiało się ich więcej i szybciej. Trzy lata temu coś się zmieniło, bo K. nie
przyprowadziła nikogo nowego.
Osoby różnie reagują na całą sytuacją, bo też niejednorodny
jest czas ich przebywania w pokoju. Trwają one w różnych pozycjach: leżą,
stoją, opierają się, są skulone, zwinięte. Przypominają rzucone w pośpiechu
ubrania, które miało się kiedyś przejrzeć by zadecydować o ich losie, po czym
zaległy w zapomnieniu. Bezład kończyn i sprzętów dla niewprawnego oka zlewają
się ze sobą. Temu wszystkiemu towarzyszy doskwierający ścisk i ustawiczna
duszność. Jest chłodno. Niewygodnie.
W zależności od czasu składowania osoba albo patrzy
bezmyślnie w zakurzone okienko, bez mrugnięcia okiem albo wierci się i wzdycha,
rozgląda i próbuje wyjaśnić swą obecność w pokoju. Z każdym kolejnym dniem i ją
pokrywa moc apatii i bezczynności.
Trzy dni temu w pokoju narosło poruszenie. Zniknęła jedna z
osób. K. spotykała się z nią jako młoda dziewczyna. Krótkie pełne emocji
zauroczenie. M. bardzo je przeżyła. Od siedmiu lat składowała ją w swym pokoju.
A trzy dni temu ona zniknęła. Wśród pozostałych osób zakiełkowała natarczywa i
jednocześnie niepokojąco-ekscytująca myśl: czy ja też wyjdę i co mnie spotka?
Dziś poruszenie nasiliło się, ponieważ odkryto nie tylko brak
kolejnej osoby; pewnej kobiety z którą K. przespała się kilka razy. Zniknięcie
nie było nowością. Zmieniło się coś więcej: zniknęły pajęczyny z okna i w
pokoju pojawiło się więcej światła. Osoby mrużyły wypłowiałe oczy i łzawiły
obficie nieprzyzwyczajone do nawet tak małej jego ilości. Niektóre zaczęły
nawet zmieniać pozycje, co bardziej podekscytowane zapragnęły się przeciągnąć.
Gdyby przyjrzały się uważnie okienku, zobaczyłyby tam twarz K. Zaciekawioną i spokojną.