Nikt nie wie skąd się wzięłam. Mama mówi, że
pewnego dnia po prostu pojawiłam się w domu. W domu z tabliczką
"Uwaga nie mamy psa, ale jest koza". Moja rodzina
potrzebowała pary rąk do przebierania ziemniaków, by je posadzić
wiosną. Żmudna robota. Zdecydowano, że skoro posiadam parę rąk,
zostanę. Żałowano skrycie, że tylko parę. Babcia, która
zazwyczaj otwiera usta, gdy chce coś do nich włożyć albo wyjąć,
gdy pytałam nieustannie, skąd pochodzę, odpowiadała wyjątkowo,
że wszyscy pochodzimy od Milionoga, istoty z poza czasu o
niezliczonej ilości nóg, które w pewnym momencie odrywają się, i podczas spadania z kosmicznej darni, stają się ludźmi.
Urodziłam się, mając pięć lat. Na zdjęciach
wyglądam jak mały książe, powiedziano: kręcone, mlecznego koloru włosy,
czerwone trzewiki, dzinsowe szorty na szelkach i kremowa bluzeczka z
kołnierzykiem. Z miną z tytułu, ciekawe, czy jajko tak samo
rozpęknie się na głowie łysej a głowie z włosami?
Byłam radosnym człowiekiem.
Mleczne włosy, jajko w nich i owa bluzka-krem. Byłaś ciastkiem.
OdpowiedzUsuń