niedziela, 14 lipca 2013

Moje imię Wolność

Idę wypić piwo, posłuchać muzyki, potańczyć. Będę wśród ludzi. Będę obok ludzi.
Pada deszcz. Krople zzuwają się z włosów na twarz. Buty przemokły. Jest wieczór. Mijamy się z ludźmi, fabrycznymi budynkami, rzeką. Wilgotne kosmyki włosów opadają na powieki. Dłonie trzymam w kieszeniach. Idę.
Wchodzę do lubianej przeze mnie imprezowni. D.I.Y. Postindustiralny budynek; wysokie sklepienie, zebrane skądś (pewnie z ulicy) łóżka, kanapy, krzesła; na ścianach widnieje grafitti. Bar to lada, zza której dziewczyny w kolczykach  i szczupli mężczyźni z długimi brodami podają alkohol. A la Weglowa. Umysł odnajduje analogie.
Dzisiaj noise. Kupuję piwo. Barmanka rozpoznaje mnie uśmiechem. Mówi o mnie koleżance. Zapamiętały mnie z poprzedniej wizyty. Barmanki to atrakcyjne dziewczyny. Przyjemnie wziąć piwo z ich rąk. 
Noise to odpychająca na początku, jazgotliwa i aharmoniczna z pozoru muzyka. Zamykam oczy. Jak zawsze. Pozwalam dzwiękom zagościć w moim ciele, umyśle. Zapraszam. Tańczę. Trans. Kończyny wyrzucam, szarpię ciałem na wszystkie strony. Wokół mnie tworzy się przestrzeń. Ktoś mnie popycha, ktoś depcze po stopach, ktoś drapie w plecy. Zmęczona.
Siadam na kanapie. Słucham koncertu. Otwarta na brzmienia całkowicie. Czuję gniew. Wszystkie trudne sytuacje, emocje przychodzą do mnie. Kłębią się w głowie. Mam ochotę coś rozpierdolić, komuś najebać. Koncert kończy się. Otwieram oczy. Wyglądasz na znudzoną. Nie, nie jestem. Przysiada się i opowiada. Jestem Czeszką z pochodzenia. Mieszkam w Westchester. Mój tata prowadzi warsztaty muzyczne. Mama z rysunku. Coś mnie ugryzło, wiesz? Może wampir, odpowiadam. Tutaj? Tak. Widzisz gdzieś jednego? O, tam stoi, wskazuję na niedaleko stojącego chłopaka, który uśmiecha się przepraszająco. Lubisz trawę? O, bardzo. Chodź z nami. Wychodzę. Poznaję Daniela i Liroya. Dziewczyna ma na imię Madlen. Jesteś Polką, a ja Czeszką. Palimy papierosy. Idziemy gdzieś. Nie wiem gdzie i nie za bardzo mnie to interesuje. Danielowi spodobała sie Madlen. I mnie też. Pełna życia, energii. Chciałabym pojechać do Berlina. Ktoś mi powiedział, że Berlin to odpowiednie miasto dla mnie, odpowiadam. Ha, mówisz to co właśnie ja chciałam powiedzieć. Liroy znika w jednej z nocnych jadłodajni. Daniel wysila się, by zainteresować sobą Madlen i zachęcić ją do kontynuowania nocy we dwoje. Stoję i słucham. Jesteś gotowa na Prospect Park? Tak. Idziemy do metra. Tak okazuje sie, że nie mam Metrocard, potrzebnej na podróż. Madlen oferuje swoją. Daniel efektywnie przekonuje ją i mnie, byśmy sie rozdzieliły. Chciała zostać ze mną, ale jedzie z nim, a ja wracam na mieszkanie. Pasuje mi to. Poddaję się innym. Odwiedziłabym Polskę. Odwiedź. Zostawiam jej mejla. Moje imię to Wolność. Znajdziesz mnie gdziekolwiek będziesz. You are wired, you know? But it's good. Uśmiecham się.

Wracam w deszczu ulicą Bedford. Wyobrażam sobie, że spaceruję z Madlene, ona opowiada, ja słucham. Dobrze mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz