poniedziałek, 21 listopada 2011

W środku

Znowu zaczyna się tydzień. Pierwsza myśl po przebudzeniu „chyba jesteś zerem”. Łzy cisnął się do oczu. Chcą wyjść z Ciebie. Wstać prawą czy lewą nogą? Co za różnica. Ludzie mają większe problemy.
A Twój problem? Tylko taki, że nie możesz się odnaleźć. Po co Ci to było? Wielkie miasto, nowi ludzie, z dala od rodziny. Pędzisz, pędzisz, pędzisz. A może raczej: chciałaś pędzić? Mieć u stóp cały świat. Marzenia. Ogromne, różowe, pływałaś w nich. Teraz toniesz. Rzygać Ci się chce.
Wołasz o pomoc. Tylko po co? Sama chciałaś. Gdzie teraz jesteś? To chyba cztery ściany. Dotykasz - nie czujesz, patrzysz – nie widzisz. Chcesz stąd wyjść. Powietrza, słońca, szumu wiatru. Tej beztroski. Patrzysz w dal i nic nie widzisz. Brąz, szarość, czerń – barwy przyszłości. Uciekaj! Ile sił w nogach. Daleko stąd. Uciekaj, skąd przybyłaś. Tam jest spokój. Tam kąt ciepły, miły dotyk… Może jeszcze ktoś czeka.
Dlaczego stoisz w miejscu?

sobota, 19 listopada 2011

Podwójne zakochanie

Zakochałam się podwójnie. Dziwna sprawa, ale sprawa możliwa. Stała się w kinie. W kinie jakich prawie już nie ma. A może są tylko w wyobraźniach? W ciemnej sali, gdzie można pić i palić, kochać się i drzemać. Na ekranie leciały całą noc czarno-białe filmy z lat dwudziestych. Różne. Leżałam wsunięta w fotel, popijając łiski, wzruszając się albo śmiejąc. Wtedy krzesło dalej usiadła dziewczyna. Seksowna, pomyślałam. I pewnie dobrze całuje. Bez słowa podałam butelkę. Spojrzała, wzięła, łyknęła zamaszyście. Zamknęłam oczy a moja dłoń powędrowała w stronę jej włosów. Najpierw kark, powoli do góry, masując głowę, mierzwiąc włosy. Gdy odchyliła się w fotelu, nie otwierając oczu, pocałowałam ją w usta. Smakowały smakowały smakowały...długo i przyjemnie...sen.
Gdy się obudziłam  obok mnie siedziała inna dziewczyna. Piła moją łiski. Pierwsza oglądała film Gabinet doktora Caligari. Nadal czułam ucisk jej ust na swoich, a może to był sen, marzenie? Nie mam pewności. Wyprostowałam się w fotelu, chciałam widzieć film. Druga podała mi wtedy butelkę. Gdy się pochyliła w moją stronę, zapytała, może się do nas dołączysz? Tak, zgodziłam się. Lubię ludzi. Fajnie też pobyć nawet z nieznajomymi osobami blisko. Może usiądź w środku, bo żadna z nas nie lubi. Okej, nie przeszkadza mi. Kino tworzyło atmosferę sprzyjającą intymności. 
Oglądałyśmy razem film i piłyśmy. Siedziałam w środku i nieświadomie tuliłam się do Pierwszej. Zerkałam momentami na Drugą i z każdą chwilą wydawała mi się co raz bardziej interesująca. Razem wydały mi idealne. Zamknęłam oczy. Poczułam jak Druga wsuwa mi dłoń pod kurtkę i masuje plecy...przyjemnie, spokojnie, morze, wiatr, zasy... Pierwsza pochyla się i całuje w szyję. Oddaję pocałunek schodząc niżej, w okolice piersi. Kończymy na ustach. Mocno. Słyszę głos Drugiej, wszystko w porządku. Tak, jest dobrze. Patrzymy sobie w oczy, stykamy się najpierw czołami, nosami, ustami. Trwamy tak złączone. Wymieniamy się krótkimi pocałunkami. Pierwsza kładzie mi rękę na karku i bawi się włosami. 
Film się zmienił. Teraz Pies andaluzyjski. Jeden z ulubionych. Od momentu, gdy przeczytałam w książce od historii opis sceny z przecięciem oka, tak kontrowersyjnej na ówczesne czasy, pragnęłam zobaczyć ten film, tę scenę. Udało mi się podczas wakacji w Madrycie, podczas tematycznej wystawy poświęconej Dalemu. Siedziałam jak dziecko pierwszy raz w cyrku, ludzie mijali, przysiadali się, a ja jak zaczarowana, jak posag, chłonęłam film. Byłyśmy jednością. Nic pomiędzy, żadnych rozproszeń. Deszcz, ciemność na zewnątrz dodawały czaru, powabu. Tak jak teraz. Jesteśmy jednością - razem, objęte, splecione ramionami, wpatrzone w film, właśnie w tę scenę - chmura przecina na pół księży, mężczyzna przecina wpół oko kobiety, wypływa ciało szkliste... 
Zakochałam się...

Tekst inspirowany "Imaginary Girl" Davida Lyncha. Polecam czytać przy jednoczesnym słuchaniu tego kawałka. :)

wtorek, 8 listopada 2011

Raz w miesiącu jestem facetem

Obudziło mnie słońce. Nie otwieram oczu. Zapomniałam zasłonić okno i teraz pokój ginie w blasku. Oczy tego nie wytrzymają. Moderuję rzeczywistość węchem. Leżę. Ręcę na brzuchu jak do modlitwy. Myśli snują się jak pajęczyna, plany na dzisiaj próbują zaistnieć w głowie. Nie chce mi się. Wciągam powietrze nosem. Coś dziwnego hmm... Czuję faceta? Otwieram oczy. W łóżku, w pokoju żadnego nie ma. Ale wciąż go czuję. Faceta. Wstaję. Łapie mnie skurcz w podbrzuszu. Co jest? Pojawia się ból: tępy, promieniujący, aż w krzyż i kolana idzie. Znam ten ból. Liczę w myślach, no tak. Miesiączka! Gdzie mój kubek menstruacyjny? Wciąż jednak ten facet w pokoju. Co jest, skąd on jest? Co się dzieje? Skurcz, ale boli! I to na samym dole. Kurczę, co jest?! Znowu! Zginam się w pałąk i jęczę cicho w koc, w poduszkę. Zazwyczaj pomaga. Kolejny skurcz. Aj, aj, aj!...
Chyba zasnęłam. Ból minął. Na szczęście. Powoli, bardzo powoli, rozsuwam nogi. Muszę uważać ze wstawaniem. Nie chcę w razie czego zaczerwienić pościeli. Najpierw sprawdzę dłonią sytuację. Wsuwam w majtki, macam...
MAM PENISA!!! MAM PENISA!!! MAM PENISA!!! MAM PENISA!!!
Zamykam oczy. Nie myślę. Chcę zasnąć. Nie udaje się. I ten facet w pokoju! Skąd ten facet? Facet penis facet penis facet penis... Wsuwam jeszcze raz dłoń w majtki, macam...
MAM PENISA!!! MAM PENISA!!! MAM PENISA!!! MAM PENISA!!!
A gdzie moja miesiączka?! JA CHCĘ SWOJĄ MIESIĄCZKĘ!!! Chcę krwiiiiii...
Odrzucam ze złością koc i zmuszam się do zajrzenia w majtasy. Tak, mam penisa. Leży sobie jak gdyby nigdy nic. No cóż, najważniejsze, że ból minął. Ten facet to pewnie mój, skoro i penis mój. Dobrze, że nie oddałam P. bokserek, przydadzą się.
Ciekawe jak długo to potrwa? Nawet to fajne. Dziwne, ale fajne. Zawsze chciałam, chyba chciałem? mieć peniska. Na razie będzie tylko mój. Ciekawe czy penis to jedyne męskie, które mam? Wodzę dłonią po twarzy: nici z gładkiego lica, ale dziś się nie golę. Jutro. Nogi i ręce też mam co najmniej nie niewieście. I sporo więcej koło sutków. Przynajmniej można nie usuwać. Może to tylko na czas miesiączki, zamiast miesiączki? Tak na stałe, to chyba nie chcę. Wolę na kilka dni tylko. I raz w miesiącu.

sobota, 5 listopada 2011

Cielesne wibracje

"Jak ująć ciało, by nie było ono biernym środkiem bądź narzędziem oczekującym na ożywczy impuls od niematerialnej - w odróżnieniu od niego - woli?" Judith Butler w Gender Trouble
Może tak?


Piosenka dla ciała

Ciało, życia świątynio!
Ciało niepokalanie poczęte,
przez religię zbrukane wymięte.
Ciało kochane, o Pani nasza!
Czemuż wciąż Tobą straszą?
Że oszukasz, że na manowce zwiedziesz?
Czemu spokoju, żyć Ci nie dają?
Ty mnie karmisz, Ty mną chodzisz,
śpiewasz, kochasz, rodzisz.
Ja w Tobie i dzięki Tobie
świat poznaję, w jego pięknie smutku płowię.
Kocham Cię nie poddańczo, lecz bliźniaczo,
bo Ty mi światłem, drogą, piosenką.
Strzeż mnie ode złego i chroń przed zgagą,
umartwianiem, biczowaniem i nad tobą użalaniem.
Jesteś piękne, jak Olimp góra wzniosłe.
Ty jesteś prawdą, nie sądy o Tobie.
Ty mnie karmisz, Ty mną chodzisz,
śpiewasz, kochasz, rodzisz.

czwartek, 3 listopada 2011

Zwierzęta też chcą żyć!

Gdy K.wróciła z miasta, wiedziałam, że spotkało ją coś przykrego i teraz gryzie od środka. Znam K. nie od dziś i wiem, że prędzej namaluje, napisze niż wypowie smutek. Zaczęłyśmy robić obiad w ciszy. Wyczułam, że potrzebuje niewerbalnego wsparcia, przytuliłam ją zatem.

Ty, wiesz, ty wiesz, jadę rowerem ulicą, jadę zadowolona, z miłego wracam spotkania, patrzę, a na jezdni rozjechany pies. Jadę dalej, bo samochody, po chwili nie wytrzymuję jednak, staję i wracam, myślę, też bym nie chciała tak leżeć rozjeżdżana. Rzucam rower na trawnik, zdejmuję z jezdni, zciągam raczej. Ciężko, bo ciało ciężkie, ciężko, pies albo suka, nie widzę, chyba łzy, czuję że jeszcze jest miękkie, niedawno zabity/ zabita. Nawet teraz czuję ciepło zamierającego ciała. Łzy same wyskakują z oczu, spadają na zmierzwioną sierść, na pysk na którym skorupieje krew. 
Nagle jak w baśniach czytanych w dzieciństwie, moje łzy ożywiają martwe ciało zwierzęcia, krew znika z pyska, oczy rozjaśniają się psotliwymi ognikami i Sola (tak ma na imię) merda do mnie wesoło ogonem, skacze, szczeka, chce się bawić. Po chwili uśmiecha się do mnie, naprawdę uśmiecha!, i biegnie w stronę słońca. Jeżeli czasem zdaje się wam, że  na słonecznej tarczy widzicie mały czarny ruchliwy punkcik, to własnie Sola bawi się w berka ze słonecznymi karłami i wróżkami.
Odchodzę. Wsiadam na rower. Jadę do domu. Widzę tysiące bezdomnych psów, kotów, tysiące opuszczonych zwierząt. Umieram razem z nimi.

Pomyślałam wtedy, że najwyższy czas zaadoptować bezdomne zwierzę. Kurczak, pies rasy kundel i Fryga, kotka dachowa są z nami od 4 miesięcy. Kiedy jest słonecznie lubimy chodzić do pobliskiego parku i bawić się w berka. K. patrzy wtedy w słońce. 

wtorek, 1 listopada 2011

Pisanie jest seksem

Chcę Ciebie bardzo. Chcę Ciebie teraz. Chcę Ciebie mocno. Mocniej trochę niżej szybciej szybciej; mruczący szept, muskający jak piórko nerwy wibrujące pod skórą, sprawia że chcę zrobić dobrze, chcę dać przyjemność. Tak dobrze? Dobrze dobrze, jej szemrzący głos, wyjmij teraz palce i wsuń z powrotem; głos jak błyski słoneczne skaczące po powierzchni strumienia. Wyjmij i wsuń wyjmij i wsuń, myślę, wyjmuję i wsuwam wyjmuję i wsuwam. Tańczę  w miękkościach jej wnętrza. Weszłam do mieszkania, zdjęłam buty, wypiłam herbatę, weszłam do sypialni, by położyć się na łóżku. Z nią na niej w niej moje palce w niej ja w niej. O tak tak dyszy dyszę ciepło cieplutko wilgotno wilgotnieje. Biodra wciśnięte w siebie kość ucieka z kości skóra pociera skórę, trybady bady body łumen body. Biodra z palcami palce z biodrami, tańczymy: sta cca to sta cca to sta cca to sta ccato a teraz z górki na łeb na szyję: legato legato legato legato legato O O O oooo och... 
Całuję szyję oddycham w szyję chowam twarz w szyję. Usta, gdzie są usta? Całuję całujemy usta swoje nasze wargi języki nasze.
CDN... ;)