środa, 11 kwietnia 2012

fleksy Re

Piwo. Zimno w stopy. W brzuchu ciepło. Rozmawiam. Z tym kimś we mnie. Nieopodal w magazynie grają na bębnach i garach. Skryłam się przed ludźmi. Dziś mam ochotę na piwo i samotność.
Myślę...
Rzucić to. Jebnąć się w świat. I płynąć.
W liceum lubiłam wieczorami spacerować osiedlem domków jednorodzinnych i spoglądać w oświetlone domostwa. Mieszkałam wtedy w internacie, rzadko bywałam w domu. Chodziłam i popatrywałam. Wtedy to wpadło mi do myśli zdanie: nie dla mnie domowe pielesze. Od dziecka coś mną targa, goni, coś porusza, w drogę zmusza.
Uwielbiam, tak z nagła, biec do utraty tchu, aż krztuszę się z braku tlenu, rozpędzać się na rowerze balansując na granicy wpadnięcia na kogoś/ coś.
Są różne dnie, chwile, emocje, ale zawsze miałam w sobie Radość. Radość, która po policzkach od życia, ludzi, potrząsa mną, wzdryga, przebudza. Radość z samego faktu, że żyję; oddycham, mogę tańczyć, czuć smak wody, zapach ogórka i pomidora, słyszeć grzmoty, czuć nadchodzącą burzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz