sobota, 22 października 2011

Rozmaitości z nowojorskiej wioski

Wybierając się do NYC miałam wybranych kilka miejsc, które chciałam zobaczyć. Moją przewodniczką była Halina Poświatowska, która z pobytu w Stanach pozostawiła zbiór listów pt. „Do przyjaciela”, których treść wskazała mi kilka ścieżek pośród nowojorskiej obfitości, min. Greenwich Village. Czym jest Greenwich Village? Dzielnica ta, we wspomnieniach Poświatowskiej, to wąskie uliczki, małe, przytulne kawiarenki i morska bryza od Atlantyku. W moich wspomnieniach to nazwy ulic i alei, tęczowe flagi, seks shopy z gadżetami dla osób homoseksualnych, opalający się ludzie, to muzeum sztuki współczesnej na ulicy Bowery - odkryte podczas błądzenia w labiryncie ulic z mapą metra.

muzeum na ul. Bowery
Napiszę o nim kilka zdań, bo ciekawym miejscem jest z pewnością. Kształtem przypomina ułożoną przez dziecko wieżę z klocków barwy srebra. Wystawa, na którą się trafiłam, nosiła nazwę After Nature – apokaliptyczna wizja świata po globalnej katastrofie (nuklearnej, biologicznej?); świat bez człowieka - cmentarzysko ciszy i popiołu. Największe wrażenie wywarło na mnie jednak czarnobiałe video Artura Żmijewskiego, którego bohaterami byli dwaj mężczyźni. Było ono kontrowersyjne w trzech płaszczyznach: nagości bohaterów, kalectwa jednego z nich oraz intymnej bliskości miedzy mężczyznami. Przyjemnie było, gdy na koniec bohaterowie leżąc na drewnianej podłodze, jak na pokładzie statku, obejmując się w pasie i poruszając nogami jakby wiosłowali, zanucili: „Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom…”, a ja jako jedyna mogłam śpiewać razem z nimi.
Zaskoczenio - zdziwienio - zainteresowanie wzbudzała „kobieta - eksponat w ruch”. Leżała na podłodze i bardzo powoli zmieniała pozycję, to wznosiła się, to opadała; była jak kiełkująca roślina reagująca na zmiany otoczenia; fascynująca była precyzja ruchów, uwielbiam profesjonalizm w grze ciałem, perfekcję wykonania. Myślałam o tym jak się czuje: wystawiona na publiczny ogląd, podawana refleksji, opiniowaniu, pracująca swym ciałem. Sztuka współczesna - nowa estetyka – aktorka/ tancerka w galerii.
Zabawna była wizyta w sklepie z drobiazgami magicznymi. Chciałam kupić medalik w kształcie księżyca dla koleżanki i będąc zdesperowaną, niedługo miałam wracać do Polski, otworzyłam drzwi i weszłam. Ekspedientka była nawiedzona. Zaczęła tańczyć koło mnie, nade mną, przy mnie, za mną; zewsząd, wszędzie, dookoła była ona. Dokonałam zakupu i wyszłam oszołomiona na świeże powietrze z przesyconego kadzidłami pomieszczenia, z chatki czarownicy.
Na Greenwich Village wpadłam na sklep posiadający szeroki asortyment przedmiotów, które nie każdy kupi, ale wielu ogląda: zwierzęta wypchane bądź w parafinie, ewentualnie ich skóry (imitowane, mam nadzieję, na wyroby z „naturalnego surowca”), kamienie obłe i chropowate – skrywające w sobie mroczne sekrety, wykonane ze sztucznego tworzywa ludzkie i nieludzkie szkielety i organy oraz T-shirty z turpistycznymi nadrukami. Sklep, muszę przyznać, miał swój klimat. Czy w Polsce są takie?


Fragment reportażu z 2009 roku pt. Bajka o Nowym Babilonie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz