sobota, 19 listopada 2011

Podwójne zakochanie

Zakochałam się podwójnie. Dziwna sprawa, ale sprawa możliwa. Stała się w kinie. W kinie jakich prawie już nie ma. A może są tylko w wyobraźniach? W ciemnej sali, gdzie można pić i palić, kochać się i drzemać. Na ekranie leciały całą noc czarno-białe filmy z lat dwudziestych. Różne. Leżałam wsunięta w fotel, popijając łiski, wzruszając się albo śmiejąc. Wtedy krzesło dalej usiadła dziewczyna. Seksowna, pomyślałam. I pewnie dobrze całuje. Bez słowa podałam butelkę. Spojrzała, wzięła, łyknęła zamaszyście. Zamknęłam oczy a moja dłoń powędrowała w stronę jej włosów. Najpierw kark, powoli do góry, masując głowę, mierzwiąc włosy. Gdy odchyliła się w fotelu, nie otwierając oczu, pocałowałam ją w usta. Smakowały smakowały smakowały...długo i przyjemnie...sen.
Gdy się obudziłam  obok mnie siedziała inna dziewczyna. Piła moją łiski. Pierwsza oglądała film Gabinet doktora Caligari. Nadal czułam ucisk jej ust na swoich, a może to był sen, marzenie? Nie mam pewności. Wyprostowałam się w fotelu, chciałam widzieć film. Druga podała mi wtedy butelkę. Gdy się pochyliła w moją stronę, zapytała, może się do nas dołączysz? Tak, zgodziłam się. Lubię ludzi. Fajnie też pobyć nawet z nieznajomymi osobami blisko. Może usiądź w środku, bo żadna z nas nie lubi. Okej, nie przeszkadza mi. Kino tworzyło atmosferę sprzyjającą intymności. 
Oglądałyśmy razem film i piłyśmy. Siedziałam w środku i nieświadomie tuliłam się do Pierwszej. Zerkałam momentami na Drugą i z każdą chwilą wydawała mi się co raz bardziej interesująca. Razem wydały mi idealne. Zamknęłam oczy. Poczułam jak Druga wsuwa mi dłoń pod kurtkę i masuje plecy...przyjemnie, spokojnie, morze, wiatr, zasy... Pierwsza pochyla się i całuje w szyję. Oddaję pocałunek schodząc niżej, w okolice piersi. Kończymy na ustach. Mocno. Słyszę głos Drugiej, wszystko w porządku. Tak, jest dobrze. Patrzymy sobie w oczy, stykamy się najpierw czołami, nosami, ustami. Trwamy tak złączone. Wymieniamy się krótkimi pocałunkami. Pierwsza kładzie mi rękę na karku i bawi się włosami. 
Film się zmienił. Teraz Pies andaluzyjski. Jeden z ulubionych. Od momentu, gdy przeczytałam w książce od historii opis sceny z przecięciem oka, tak kontrowersyjnej na ówczesne czasy, pragnęłam zobaczyć ten film, tę scenę. Udało mi się podczas wakacji w Madrycie, podczas tematycznej wystawy poświęconej Dalemu. Siedziałam jak dziecko pierwszy raz w cyrku, ludzie mijali, przysiadali się, a ja jak zaczarowana, jak posag, chłonęłam film. Byłyśmy jednością. Nic pomiędzy, żadnych rozproszeń. Deszcz, ciemność na zewnątrz dodawały czaru, powabu. Tak jak teraz. Jesteśmy jednością - razem, objęte, splecione ramionami, wpatrzone w film, właśnie w tę scenę - chmura przecina na pół księży, mężczyzna przecina wpół oko kobiety, wypływa ciało szkliste... 
Zakochałam się...

Tekst inspirowany "Imaginary Girl" Davida Lyncha. Polecam czytać przy jednoczesnym słuchaniu tego kawałka. :)

5 komentarzy:

  1. Ale pamiętaj. Będzie to trwało krócej niż kulszowa rwa... no ewentualnie dwie kulszowe rwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja konstruuję cały czas definicję miłości. Moja pierwsza sprzed pół roku: "Miłość to wolność", moja druga sprzed kilku dni, to: "Miłość to wolność, a wolność to szczerość i oczekiwanie akceptacji".

    Chociaż cały czas coś mi w tym słowie nie pasuje. Jakby je rozbić na czynniki pierwsze, to łatwo dostrzec tę ambiwalencję: miłość = miło + ość. Ja nie chcę ości...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ania, pomyśl czy nie lepiej spędzić życia w Pakistanie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzych, masz Ty oko do miłoOści. :)

    OdpowiedzUsuń